Dzięki zmianom stref czasowych miałam ostatnio więcej okazji do nocnego serfowania w sieci. Ogólnie to raczej minus, bo samopoczucie w dzień było... na wiecie jakie ;-), ale zawsze człowiek coś tam znajdzie, a mnie ktoś podesłał zdjęcie chorego dzieciaka z prośbą o like.
Weszłam na stronkę i się zaczęła kolejna nocka...
Jezu!!! Ile rodzi się chorych dzieciaków na świecie!!! Przechodziłam za strony na stronę, bo w każdej takiej blogowej podróży, mimo zmagania z chorobą własnego dziecka, padają linki do następnego dzieciaka, i następnego, i następnego...
Jak ci rodzice kochają te swoje chore pociechy, jak się wspierają, jak potrafią się cieszyć z każdego darowanego im dnia i jeszcze potrafią dzielić się z innymi wsparciem, radą i pomocą. To tak niesamowity kontras z tym co promuje dzisiejszy świat, a niestety my nim przesiąkamy i przyznam się, że uświadomiłam sobie, iż mnie to też już zaraziło.
Miałam dać like, ot tak z litości - niech ma trochę radości dzieciak i rodzice, bo patrząc realnie widać, że maluch przycież umiera. Kliknęłam like i ... czytam jakby wbrew sobie jedną historię, a potem drugą i jeszcze następną i ... zaczynam czuć się coraz gorzej, nie, to nie przez cierpienie, kalectwo, brak przyszłości dla tych dzieciaków, czy wręczy tylko wegetację jak my bezduszni i egoistyczni ludzie tego świata myślimy. Czyję się fatalnie, bo ktoś pokazał mi jak mało we mnie miłości, bezinteresownej miłości, całkowitego daru z siebie dla człowieczka, który może nigdy nie będzie w stanie tego odwzajemnić.
Tak wielka jest miłość! Miłość zwyczajna ludzka!
I wtedy nagle eureka!!! To ta, upośledzona, bezwartościowa dla świata, pochłaniająca ogromne koszty na leczenie, które i tak jej niewiele da, dziecina potrafiła wykrzecać z tych normalnych ludzi tak wielką miłość. Ta dziecina jest wielkim nauczycielem miłości i nawet gdy już odejdzie z tego świata zostawi tu ludzi, którzy będę umieli kochać, dzielić się z innymi i dawać siebie drugim gratis, tak prosto jak my zdrowi, silni, niezależni nigdy nie będziemy umieli.
Człowiek patrzy na chore dziecko i pyta: Jezu czemu??? I chyba dostałam dla mnie odpowiedź - to dar by nauczyć nas prawdziwie kochać.
Ps. Gdyby Cooper'owi zrobili badania genetycze, gdy był jeszcze płodem, nie byłoby go na świecie. Urodził się ponieważ rodzice nie wiedzieli, że jest chory. Teraz ma 1 rok i jest największą miłością ich życia. To jedno z tych, które uczą kochać! Cooper's Crusade na facebook
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz