Dziś już zaczęłyśmy świętowanie Uroczystości Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata. Poranna Msza św. w naszej domowej kaplicy, i w naszej intencji. Potem trochę czasu na modlitwę i refleksję, bo miesięczny dzień skupienia i na finał wielka celebracja powrotu do kościoła św. Teresy w Moonah, po bardzo gruntownym remoncie. Jeszcze było pakowanie się na jutrzejszy dzień, bo przecież dalej hucznie świętujemy - teraz w polskiej wspólnocie, czyli będzie jeszcze bardziej uroczyście - i wreszcze jest koniec tego dnia.
Ale mimo tego zatopienia się tasmańsko-polonijnej rzeczywistości dziś jakoś wyjatkowo silniej serce i myśli wędrują do Polski. Zupełnie inaczej też zabrzmiały mi słowa "... przyjdź Królestwo Twoje..." z codzienne modlitwy. Wewnętrznie cieszę się z Intronizacji Chrystusa i z tego, że jest ona w Łagiewnikach, bo to jakby od razu wskazywało na Miłosierdzie - Jego, królewski przymiot i dar dla nas, ale jednocześnie to też wskazanie co powinni praktykować ci, którzy przyjęli Chrystusowe panowanie. I jeszcze pozostaje tajemnica zaufania, zaufania bez granic, bo przecież tronem Jego krzyż...
Dlatego myśląc o rodakach, tych w ojczyźnie i tych gdzieś rozsianych w świecie, modlę się za was wszystkich słowami ks. Alojzego Henela:Panie,
który bierzesz krzyż świata:
tragedie duszy,
zbolałe ciała,
zniszczone rodziny,
spalone kraje,
stratowane zasiewy,
samotność chorych,
bezradnych,
spłakanych...
Niech idą blisko Ciebie,
niech rozpoznaja,
niech zaufają...
Niech ich umocni
Twoja święta obecność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz