W naszym świecie zrobiło się wreszcie ciepło ( niektórzy nawet twierdzą,że za ciepło), ale na szczęście klimatyzacja w "bazie na Endeavour" działa dość dobrze. Osobiście przyznaję rację tym, którzy twierdzą, że temperaturę do 38°C znosi się dość dobrze, ale powyżej dopiero odczuwa się prawdziwe ciepło.
Lubię te kilka dni, gdy w Melbourne temperatury oscylują w okolicach 40°C, jest wtedy strasznie mało wilgotności w powietrzu i wieje gorący silny wiatr z centrum, czyli od strony pustyni. To takie uczucie jakby ktoś dmuchał na ciebie gigantyczną suszarką całej przyrody. Wtedy wiem, że jestem w Australii :-) Niestety po tych kilku dniach upału następuje
"walka postu z karnawałem", czyli zimnym wilgotnym powietrzem z nad bieguna i oceanu, kończąca się zwykle deszczykiem, a drobinki pyłu z pustyni zmieszane z kroplami deszczu, idealnie brudzą szyby, samochody i nasz cały świat.
To niesprawiedliwe, my tu marzniemy, odśnieżamy podwórka w pocie czoła, palimy w piecach aby nie przeistoczyć się w smukłe sopelki, a u Ciebie SŁOŃCE. A wogóle jak wygląda slońce?
OdpowiedzUsuńGosia Rutowicz