Niech Moc Będzie z Tobą

Wyruszyli na Alderaan i choć nigdy tam nie dotarli, to ta podróż zmieniła zupełnie ich życie...
Zapraszam na moją podróż na Alderaan. Ona także wiedzie przez różne dziwne miejsca we wszechświecie. Wiedzie przez piękne choć czasem dziwne i trudne przyjaźnie, a przede wszystkim uczy odkrywać Prawdziwą Moc w człowieku i świecie. I ciągle doświadcza jak nie ulec ciemnej stronie mocy tego świata.

piątek, 18 listopada 2011

Między Wszyskich Świętych a Bożym Narodzeniem, czyli smutna refleksja

Prawie każdy dzień schodzi mi na odwiedzaniu polskich seniorów w ich domach. Czasem to człowiek musi zagadywać, podpytywać i zabawiać na wszystkie modele, ale są i takie odwiedziny gdzie się tylko siedzi i słucha (najszęściej tego samego 100 raz ;-). 
Miałam taką wizytę w tym tygodniu gdzie słuchałam, ale nie były to opowieści jak to wywieźli...  lub przwieźli ... i jak to ciężko było.
Ot tak sobie, pewna prawie 90 letnia pani mówiła, jak chciała żeby syn z rodziną przyjechał do niej na święta (miałam wrażenie, że jestem tylko po to, by mogła to głośno opowiedzieć samej sobie, jeszcze raz).
Ma 3 dzieci (oczywiście wszystkie wiek już prawie emeryturalny). Młodszy syn i córka z rodzinami mieszkają na Tasmanii i często się widują, ale najstarszy syn jak miał 18 lat wyjechał do Queensland, ma żonę i dorosłego syna, którego moja znajoma widziała tylko 3 razy w życiu. A że ten ostatni rok ciężko chorowała więc uwidziała sobie wspólną Wigilię i Święta w gronie całej rodziny.
Zadzwoniła. Syn powiedział jak to bardzo są wszyscy zajęci, ale postarają się przyjechać. Radości nie udało się utrzymać długo w tajemnicy więc po kilu dniach dzwoni do najmnłodszego i ...
Brat do niego już dzwonił, na pewno nie przyjedzie na Święta: "tyle wtedy roboty, że trudno się urwać, ale może za kilka miesięcy, znajdą jakiś wolny termin".

Znajdzie, znajdzie... na pogrzeb matki zawsze znajduje się wolny dzień, tylko z których odwiedzin ona by się bardziej ucieszyła???

wtorek, 8 listopada 2011

Na południe, aż do końca wszelkich dróg

Październik był dość bogaty w wydarzenia, bo zaczął się od naszych rekolekcji, czyli "przeszły" przez Hobart nasze "australijskie siostrzyczki". Ale ledwie tą czelotkę odstawiłyśmy na lotnisko i w spokoju dopijałyśmy kawę, zawitała u nas s. Marta, z samego Chickago wooouuu ;-)
Wizyta okazała się przeuroczym czasem i okazją do odwiedzenia z Gościem choć odrobinki Tasmanii (a nie drętwą wizytacją ;-)))) Wrzucam więc kilka zdjęć z naszego wypadu - Tahune AirWalk, Hastings Cave i aż tam gdzie kończy się na południu wszelka droga!!! (ostatnie 19 km było już tylko po czerwonej tasmańskiej glinie, dzięki czemu nasz Yaris zmienił kolor z białego na rudy!).
Ostatnie ostatki Tasmanii - Cockle Creek i zatoka Recherche Bay bardzo mi się spodobały, a że czasu miałyśmy już niewiele, więc obiecałam sobie koniecznie się tam wybrać i oczywiście dotrzeć już na piechotę na Przylądek Południowo-Wschodni – najdalej na południe wysunięty przylądek Tasmanii, uznawany za południowy skraj Australii. 
Może kiedyś cały The South Coast Track? Kto wie???