W pierwszym dniu maja żywiej (podobno) bije serce każdego człowieka Lewicy. W wielu krajach ulicami miast, pod czerwonymi sztandarami, maszerują tłumy zwolenników “postępu”. Posiwiałych czcicieli Marksa, Lenina, Stalina i całej reszty menażerii lewicowych świętych wspiera nowy narybek – młodzież w podkoszulkach z podobiznami partyjnych herosów. – “Towarzysze, robotnicze święto…” – chlipią wzruszeni weterani klasowych bojów, którzy przez dziesiątki lat oklaskiwali (bądź usprawiedliwiali) komunistyczne ludobójstwo.
Dlaczego jednak pierwszy maja?
***
Wiosną 1886 r. w Chicago już trzeci miesiąc trwały robotnicze strajki. Grupa przybyłych z Europy anarchistów – zawodowych rewolucjonistów i terrorystów – postanowiła wykorzystać pokojowy protest do własnych celów, zamienić go w gwałtowne wystąpienie, w zbrojną rebelię.
3 maja trzystu chińskich robotników, którzy odmówili przyłączenia się do strajku, otoczył sześciotysięczny tłum, zbrojny w łomy i siekiery, kierowany przez anarchistycznych agitatorów. Niechybnemu pogromowi Chińczyków zapobiegła interwencja policji. W trakcie zamieszek padły strzały – od policyjnych kul zginęło dwóch lewicowych radykałów.
***
Anarchiści rzucili wezwanie do buntu. – “Zemsta! Zemsta! Robotnicy do broni!” – krzyczały rozlepione na murach ulotki.
– “Policja – psy gończe kapitalizmu – gotowe są mordować” – podjudzała anarchistyczna prasa.
Następnego dnia na placu Haymarket doszło do nowej konfrontacji. Policja próbowała przerwać wiec anarchistów. Ktoś, nigdy nie wykryto kto, rzucił bombę w zwarty szereg funkcjonariuszy.
– “Funt dynamitu jest wart buszla kul” – zapowiadali już dzień wcześniej anarchistyczni liderzy…
Potężna eksplozja zwaliła z nóg wielu policjantów. Inni, zaskoczeni i zaszokowani śmiercią i ranami kolegów, zaczęli strzelać na oślep w stronę wiecujących.
Nim opanowano sytuację, na Haymarket Square w Chicago poległo jedenaście osób, w tym siedmiu policjantów. Półtora roku później, z wyroku sądu, powieszono czterech anarchistów, aktywnych uczestników rewolty (piąty skazany sporządził w celi bombę, którą wysadził się w powietrze).
***
Organizacje lewicowe ustanowiły pierwszy dzień maja corocznym “świętem pracy” – podobno na pamiątkę wydarzeń w Chicago. Nie ma to wielkiego sensu – wszak do krwawych starć doszło 3 i 4 maja 1886 r., zaś obiektem czci byłaby nieudana próba rasistowskiego pogromu oraz udany zamach terrorystyczny.
Zdaniem niektórych badaczy chodziło raczej o wyraz buntu przeciw cywilizacji chrześcijańskiej.
***
Wiosną 1886 r. w Chicago już trzeci miesiąc trwały robotnicze strajki. Grupa przybyłych z Europy anarchistów – zawodowych rewolucjonistów i terrorystów – postanowiła wykorzystać pokojowy protest do własnych celów, zamienić go w gwałtowne wystąpienie, w zbrojną rebelię.
3 maja trzystu chińskich robotników, którzy odmówili przyłączenia się do strajku, otoczył sześciotysięczny tłum, zbrojny w łomy i siekiery, kierowany przez anarchistycznych agitatorów. Niechybnemu pogromowi Chińczyków zapobiegła interwencja policji. W trakcie zamieszek padły strzały – od policyjnych kul zginęło dwóch lewicowych radykałów.
***
Anarchiści rzucili wezwanie do buntu. – “Zemsta! Zemsta! Robotnicy do broni!” – krzyczały rozlepione na murach ulotki.
– “Policja – psy gończe kapitalizmu – gotowe są mordować” – podjudzała anarchistyczna prasa.
Następnego dnia na placu Haymarket doszło do nowej konfrontacji. Policja próbowała przerwać wiec anarchistów. Ktoś, nigdy nie wykryto kto, rzucił bombę w zwarty szereg funkcjonariuszy.
– “Funt dynamitu jest wart buszla kul” – zapowiadali już dzień wcześniej anarchistyczni liderzy…
Potężna eksplozja zwaliła z nóg wielu policjantów. Inni, zaskoczeni i zaszokowani śmiercią i ranami kolegów, zaczęli strzelać na oślep w stronę wiecujących.
Nim opanowano sytuację, na Haymarket Square w Chicago poległo jedenaście osób, w tym siedmiu policjantów. Półtora roku później, z wyroku sądu, powieszono czterech anarchistów, aktywnych uczestników rewolty (piąty skazany sporządził w celi bombę, którą wysadził się w powietrze).
***
Organizacje lewicowe ustanowiły pierwszy dzień maja corocznym “świętem pracy” – podobno na pamiątkę wydarzeń w Chicago. Nie ma to wielkiego sensu – wszak do krwawych starć doszło 3 i 4 maja 1886 r., zaś obiektem czci byłaby nieudana próba rasistowskiego pogromu oraz udany zamach terrorystyczny.
Zdaniem niektórych badaczy chodziło raczej o wyraz buntu przeciw cywilizacji chrześcijańskiej.
Pierwszy dzień maja ma bowiem wielkie znaczenie dla ezoteryków, wolnomularzy i satanistów. W tym dniu w pogańskim kalendarzu Celtów przypadał początek lata. W poprzedzający go wieczór wygaszano wszystkie ognie – na świat wypełzały siły ciemności, wracał okres pierwotnego chaosu.
Dla satanistycznych sekt noc z 30 kwietnia na 1 maja była czasem mrocznych obrzędów i orgii. W tę noc – Noc Walpurgii – zwoływały się na sabaty czarownice (do dzisiaj jest to jedno z ośmiu najważniejszych świąt tzw. Ruchu Czarownic, działającego w krajach anglosaskich).
Wreszcie 1 maja 1776 r. satanista Adam Weishaupt powołał do istnienia masońską lożę Iluminatów, która zdobyła potem złowrogi rozgłos.
***
Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie dla osób, którym polityczna lewica kojarzy się głównie z ateistycznym komunizmem i socjalizmem, wśród XIX-wiecznych lewicowych radykałów roiło się od okultystów, masonów i sekciarzy. Sam “guru” socjalistów, Karol Marks, w pewnym okresie swego życia był satanistą, podobnie jak nestor anarchizmu, Michaił Bakunin (który należał również do masonerii). Niektóre z podziemnych organizacji rewolucyjnych miały wszelkie cechy religijnych sekt. Ostatecznie jednym z głównych celów rewolucjonistów było zniszczenie Kościoła; w tym dziele naturalny był sojusz jego rozmaitych wrogów – ateistów, okultystów, satanistów i heretyków.
***
Pierwszy dzień maja stał się więc wyjątkowym dla “sił postępu” z całego świata. W niektórych krajach ogłaszano go świętem państwowym. Wielce wymownym jest fakt, iż jako pierwsze zrobiły to dwie najkrwawsze satrapie w dziejach – bolszewicka Rosja i hitlerowska III Rzesza…
***
Kościół postanowił ucywilizować pierwszomajowe “święto pracy”. Ustanowił dla tego dnia patronat św. Józefa – opiekuna robotników. Nie powinno to dziwić – Kościół zawsze z upodobaniem egzorcyzmował i “chrzcił” pogańskie święta.
Dla satanistycznych sekt noc z 30 kwietnia na 1 maja była czasem mrocznych obrzędów i orgii. W tę noc – Noc Walpurgii – zwoływały się na sabaty czarownice (do dzisiaj jest to jedno z ośmiu najważniejszych świąt tzw. Ruchu Czarownic, działającego w krajach anglosaskich).
Wreszcie 1 maja 1776 r. satanista Adam Weishaupt powołał do istnienia masońską lożę Iluminatów, która zdobyła potem złowrogi rozgłos.
***
Jakkolwiek zabrzmi to dziwnie dla osób, którym polityczna lewica kojarzy się głównie z ateistycznym komunizmem i socjalizmem, wśród XIX-wiecznych lewicowych radykałów roiło się od okultystów, masonów i sekciarzy. Sam “guru” socjalistów, Karol Marks, w pewnym okresie swego życia był satanistą, podobnie jak nestor anarchizmu, Michaił Bakunin (który należał również do masonerii). Niektóre z podziemnych organizacji rewolucyjnych miały wszelkie cechy religijnych sekt. Ostatecznie jednym z głównych celów rewolucjonistów było zniszczenie Kościoła; w tym dziele naturalny był sojusz jego rozmaitych wrogów – ateistów, okultystów, satanistów i heretyków.
***
Pierwszy dzień maja stał się więc wyjątkowym dla “sił postępu” z całego świata. W niektórych krajach ogłaszano go świętem państwowym. Wielce wymownym jest fakt, iż jako pierwsze zrobiły to dwie najkrwawsze satrapie w dziejach – bolszewicka Rosja i hitlerowska III Rzesza…
***
Kościół postanowił ucywilizować pierwszomajowe “święto pracy”. Ustanowił dla tego dnia patronat św. Józefa – opiekuna robotników. Nie powinno to dziwić – Kościół zawsze z upodobaniem egzorcyzmował i “chrzcił” pogańskie święta.
za "Wzrastanie" maj 2002
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz