Niech Moc Będzie z Tobą

Wyruszyli na Alderaan i choć nigdy tam nie dotarli, to ta podróż zmieniła zupełnie ich życie...
Zapraszam na moją podróż na Alderaan. Ona także wiedzie przez różne dziwne miejsca we wszechświecie. Wiedzie przez piękne choć czasem dziwne i trudne przyjaźnie, a przede wszystkim uczy odkrywać Prawdziwą Moc w człowieku i świecie. I ciągle doświadcza jak nie ulec ciemnej stronie mocy tego świata.

wtorek, 18 stycznia 2011

Moja mała teologia sportu

Z lekkim opóźnieniem wracamy do niedzieli.
Otóż wczoraj rozpoczął się oficjalnie Australia Open, ale gwiazdy tenisa zaprosiły swoich fanów już w niedzielę na pokazówkę, z której dochody przekazano powodzianom w Queensland, i ...
 ... ja tam byłam!!!
No prawie :-)
Niestety, gdy w piątek znalazłam informację o tej imprezie, biletów na Rod Laver Arena już nie było (jedyne $20!), ale były jeszcze za $10 wejściówki przed telebim - i tego postanowiłam nie przepuścić! Opłacało się!!!
   Najwięksi dzisiejszego tenisa pokazali jak można się bawić tą grą, zapewnili nam wspaniałe show, na którym śmialiśmy się do łez, klaskaliśmy dziękując za zagrywki, ale przede wszystkim pokazali nam, że są tak naprawdę wszyscy wielkimi przyjaciółmi, którzy świetnie się znają i jeszcze lepiej czują się we własnym gronie. Byłam zauroczona gdy Federer wspólnie z Nadalem grali debla przeciw Clijsters i Stosur (i jeszcze panie okazały się lepsze!), a po zakończonej imprezie spacerując po kortach, gdzie trenowali zawodnicy, znalazłam Agnieszkę Radwańską grającą sparing z Giselą Dulko!!!
   I w takim to lekkim uniesieniu przyszło mi wracać do domu, a że droga daleka to i znalazł się czas na małą refleksję - przecież dzisiejsi przyjaciele, sparing partnerzy już jutro staną na przeciw siebie i  zrobią wszystko żeby wygrać! I będą nerwy, radość i łzy, a potem może znów wspólne rozmowy o popełnianych błędach, zagrywkach, i wspólne piwko w hotelu.
   Jak zbudowany jest człowiek, że tak bardzo potrzebuje rywalizacji, i potrzebuje wygrywać, być lepszym, być mistrzem. I to nie tylko w sporcie, ale w codziennym życiu:
- jesteśmy kumplami w pracy, ale fajnie jak mnie doceni szef, a trochę boli jak jego,
- stoimy godzinami na działkach i dzielimy się radami , ale niech tylko sąsiadowi super obrodzi marchewka, a moją pogryzą robaki,
-  nawet my "ludzie Kościoła", często cisi i pokorni, a jednak cierpimy gdy tamtą siostrę, czy księdza parafianie chwalą bardziej - słaba, upadła ludzka natura???
   Chyba dlatego tak lubię sport, bo tam zawsze po meczu podają sobie dłonie i nie jest gest sztuczny, może czasem odruchowy, ale w tym codziennym życiu czasem tak nam brakuje tego odruchu. 
   A szkoda!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz